Równy tydzień do wylotu, spora część rzeczy przygotowana do spakowania, ale jeszcze dużo za mało, a mnie dopadły wirusy i nie mam na nic siły :( Najgorsze że wirusy nie tylko biologiczne ale również emocjonalne... Dzień był rozplanowany i niestety ze względu na pojawienie się wirusów dzień wyglądał nieco inaczej, chociaż nie tak jak powinien wyglądać dla osoby chorej :(Rano co prawda udało się odespać, ale ciężar wirusów wisiał w powietrzu, śniadanie dwie godzinki pomocy domowej i trzeba było wyjść. Już godzina spóźnienia na Festiwal Nauki, na który tradycyjnie postanowiłem pójść. Wiązało się to z opuszczeniem zaplanowanego pierwszego wykładu, ale udało się dotrzeć na drugi i w dniu dzisiejszym ostatni... Następnie odwiedzenie i pożegnanie z kolejnymi osobami z rodziny. W niedziele kolacja dla najbliższej rodziny i już się zrobiła godzina 22:30 i pisze... A powinienem teraz leżeć w łóżku i się kurować, ponieważ czuje się fatalnie :(
A jeszcze jedno, po długiej wczorajszej debacie z Malinką ustaliliśmy, że powstanie jeszcze jeden blog. Ten będzie moim osobistym, a tamten naszym. Coś nie przypadła nazwa do gustu. Jestem Ciekaw czy uda nam się tak pisać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz