środa, 12 maja 2010

Dwie prace i szkoła

Początek pracy o 5 rano. O 5:15 już przyjechała betoniarka i zaczęliśmy wylewać beton pod chodniki. Później trzeba było trochę uprzątnąć to co się pochlapało, m.in. na szybach okolicznych sklepów i do tego oczyścić chodnik. Tak zleciał prawie cały dzień. Dzięki wcześniejszemu rozpoczęciu pracy wcześniejszy koniec, ale na dziś to nie koniec mojej pracy. Po wylewce szybki powrót do domu, prysznic i wyjście do Uniwersytetu Sydney. Tam miałem drugą pracę jako kelner. Uroczystością było zakończenie roku akademickiego dla 1 roku studentów.

Budynek w którym za chwilę będę pracować.

W środku można było się poczuć jak w szkole Harry Pottera. Zresztą na zewnątrz też

Stoliki przygotowane, szklanki już czekają na napełnianie, goście zaczną przychodzić za 20 minut...

Czas można było wykorzystać na chwilę przerwy

Zniecierpliwiony czekam na pierwszych gości 

Praca była stosunkowo prosta, a mianowicie uzupełnianie kieliszków, później zbieranie pustych i zanoszenie do odpowiednich skrzynek. Pod sam koniec, kiedy miałem pełną tacę kieliszków i już prawie wszystko było pozbierane, kolega który wkładał kieliszki kończąc zrobił krok w tył, prosto na mnie z pełną tacą! Ciach, brzdęk i kieliszki pokruszyły się w tysiące części, czerwone wino znalazło się na moim rękawie. Supervisor przybył w mgnieniu oka. Szybko udało nam się uporać z bałaganem jaki powstał i wszystko wróciło do normy. No może poza moją białą koszulą. Czy plamy z czerwonego wina łatwo schodzą? Dalsze porządki poszły sprawienie i udało się skończyć 20 minut wcześniej.
Po tych dwóch pracach poszedłem do szkoły zobaczyć co słychać. Okazało się, że na dziś jest termin ostateczny oddania pracy zaliczeniowej! Tak więc wykończony do godziny 1 w nocy siedziałem i robiłem zadanie, po czym padnięty... padłem. 

Brak komentarzy: