Wstałem wcześnie rano i postanowiłem, że ten czas wykorzystam na roznoszenie wczoraj poukładanych ulotek, aby już mieć spokój do końca tygodnia, a nie tak jak w zeszłym wszystko na ostatnią chwilę. Po południu razem z Malinką wybraliśmy się do dwóch większych atrakcji w Sydney, a mianowicie Wildlife Word i Akwarium. Obydwa zoo, bo tak chyba można to wspólnie nazwać, mieszczą się w Darling Harbour sąsiadując obok siebie. Są to droższe atrakcje i moim zdaniem nie do końca dopasowane cenowo do tego co można w środku zobaczyć, chociaż odwiedzić warto.
Wildlife World
Pierwsza część była na temat insektów i dużo informacji na temat pszczół.
Tak, to najgroźniejsze pająki na świecie...
... a na pierwszym planie mój dobry znajomy z pracy w ogrodzie... Dobrze, że już tam nie pracuję!
Ale zagrożenia mogą się kryć z każdej strony...
Na szczęście te torbacze są spokojne i śpią 20h na dobę i nie są w stanie nic złego zrobić
Już idę, śpij dalej...
grrr...
Kolejny zwierzak australijski z rodziny torbaczy. Już trochę niebezpieczniejszy i większy, ale równie uroczy!
Krokodyle, chyba nie trzeba komentować...
Ja też się smucę, że jest deszczowa pogoda.
Świat motyli był ostatnim punktem zwiedzania.
Ojojojojjj poleciał...
Mały odpoczynek przy pizzy i można iść do akwarium.
Akwarium
Na powitanie prehistoryczny przodek
Ułamek Wielkiej Rafy Koralowej
i mieniące się meduzy
Nie mogło zabraknąć syrenki
która po pocałunku zamieniła się w dugonga.
żywy okaz tych okropnie wyglądających stworzeń
podczas spaceru po dnie akwarium
Płaszczki...
rybki...
rekiny i inne stworzenia pływały nam dosłownie nad głowami
Niektóre próbowały się ukryć w zakamarkach, ale my znamy te numery!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz