piątek, 14 maja 2010

Moje ręce pachną piwem. Nareszcie!

Kolejny dzień pracy w Chatswood. Z samego rana przeczytałem, że jeszcze mają długo to robić, więc prawdopodobnie na pewien czas mam pracę zapewnioną. Dzisiaj pomagałem Libańczykom w ustawianiu płyt chodnikowych, a raczej w ich podawaniu, aż kazali mi zrobić sobie przerwę, bo za dużo poprzynosiłem, a im się dziś nie chciało pracować już za jutro. 

Plan budowy i oddania chodnika do użytku publicznego. 

Następnym zadaniem było dalsze usuwanie starego chodnika i chyba znowu za dobrze mi poszło, ponieważ zostałem zwolniony o godzinę wcześniej do domu. Następnym razem muszę pamiętać, aby śpieszyć się powoli... Dzięki tej godzinie miałem więcej czasu na przygotowanie się do następnej pracy. 
Tym razem na stadionie jako barman. Nareszcie nalewałem piwo i pracowałem jako barman, a do tego Malinka pracowała po drugiej stronie stadionu dokładnie w tym samym czasie! Ale miło się złożyło. Głównym moim zadaniem było nalewanie piwa do plastikowych szklanek i podawanie go klientom, czasami też otwarcie puszki z innym alkoholem i przelanie do plastiku. Moje ręce po pracy pachniały piwem, aż przyjemnie...

Ja już po pracy i oglądam ostatnie minuty meczu! 

Emocje sięgają punktu ostatecznego, czy Sydney wygra z Perth

Napięcie na widowni 

Ciekawe pomysły na gadżety dopingujące ulubioną drużynę

I można było wejść na stadion!

Pamiątkowa fotka

I już powoli robi się pusto na stadionie

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w pizzerii w której pracowałem dwa dni jako rozwoziciel pizzy, a gdzie akurat pracował Yoyo. Dojechaliśmy do domu i położyliśmy się szybko spać. To był pracowity tydzień.

Brak komentarzy: