niedziela, 16 maja 2010

Zwiedzania Sydney ciąg dalszy

Bez budzika, bez pomocy ze strony osoby trzeciej wstałem rano i dzień rozpoczął się od przypomnienia o wczorajszym wieczornym nastawieniu prania. Aby mokra zawartość pralki nie skisła w środku, szybko porozwieszałem ciuchy na jeszcze trochę zroszonym wieszaku w kształcie dużej parasolki. Po tej ciężkiej operacji czekało mnie coś jeszcze gorszego, a mianowicie układanie ulotek. Na moje szczęście nie było ich za dużo, mimo to nie skończyłem przed pobudką Malinki. Razem zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy na kolejną część wielkiego zwiedzania Sydney.

Główne wejście do muzeum


Pałąki przed muzeum

Przyprawy z całego świata

Wywiady na dotykowych ekranach były najbardziej pasjonującą częścią wystawy. 

Na sam początek postanowiliśmy wybrać się do Museum of Sydney, gdzie oprócz stałej wystawy dotyczącej powstania miasta, budowy najważniejszych budowli takich jak opera czy most były bardzo ciekawe interaktywne wywiady na dotykowych ekranach. 

Kolejne muzeum do jakiego poszliśmy dotyczyło opali, czyli kamieni szlachetnych i półszlachetnych wykopywanych w różnych stanach Australii. Tam też znajdował się sklepik, który był większy od samego muzeum! Tak prawdę mówiąc miło że tam zajrzeliśmy, ale polecić tego muzeum nie mógłbym komukolwiek.

Chodzenie po mieście i podziwianie jego architektury. 

Nieodparta pokusa... czekoladki :D

Kolejna pokusa na dzień dzisiejszy... lody!

Wjazd na stację monorail.

Ze środka było widać jak śmiesznie ta kolejka parkuje.

Trochę zmęczeni informacjami z przeszłości Sydney, doprawieni mało zrozumiałymi wzmiankami o opalach poszliśmy na przepyszne lody, a następnie na przejażdżkę tutejszą linią jednotorowej kolejki magnetycznej jeżdżącej w kółko tylko w jednym kierunku. Kolejka ta tak samo jak i tramwaj należy do prywatnych firm i bilety na te środki komunikacji są stosunkowo drogie. Zrobiliśmy jedno kółko, w tym czasie nadszedł zmrok, a w naszych brzuszkach pusto. Specjalność dnia dzisiejszego to kanapka z SubWay-a - pyszne, tanie i zawsze pod ręką. Pod wieczór wszystkie lepsze atrakcje zostały już zamknięte, więc wyruszyliśmy do ukochanej Paradiso Cafe aby nadrobić zaległości internetowe. 

Brak komentarzy: