czwartek, 11 lutego 2010

Zmęczony poszukiwacz

Po wczorajszej pracy, dziś wstałem zmęczony. Dobrze, że już sobie odpuściłem pracę i miałem czas na napisanie pracy zaliczeniowej. Termin do końca dnia dzisiejszego, ale udało mi się napisać przed wyjściem do pizzerii gdzie miałbym być odpowiedzialny za robienie pizz :) Jak dotarłem do pizzerii to okazało się, że właśnie kogoś zatrudnili i że przyszedłem za późno. Jak to?! Przecież dzwoniłem w sobotę i umówiłem się na spotkanie dzisiaj! Ale jak już zatrudnili innego, to mowy o pracy dla mnie nie było, za to podali mi namiar na inne miejsce (ta sama sieć pizzerii), gdzie może kogoś potrzebują... Niestety tam też nici z pracy. Dzięki tym podróżom pomiędzy dzielnicami odkryłem, że mimo że między nimi przebiega ta sama ulica (chodzi mi o nazwę) to numery w każdej dzielnicy zaczynają się od początku :)
W centrum zjedliśmy z Malinką gorące frytki i zimny soczek ze sklepu i poszliśmy do swoich szkół. U mnie mało szałowo. Może przyszło 30% osób na dzisiejsze zajęcia, więc też wcześniej się skończyły. To dało mi możliwość popłynięcia promem o najlepszej porze, a mianowicie o zachodzie słońca...  

Pięknie oświetlone chmury nad Operą.

W domciu czekała już Malinka z przepysznym gorącym sosem z ryżem :) 

Brak komentarzy: