czwartek, 4 marca 2010

Czyżby światełko w tunelu?

Przed szkołą pojechałem na rowerze do kolejnej agencji znajdującej się nieopodal Chatswood, następnie pociągiem do centrum Sydney. Tam miałem jeszcze do obejścia 2 kolejne agencje i powrót do agencji w której byłem wczoraj, w celu podania swojego terminarza dostępności. Nie zdążywszy powiedzieć w jakim celu przyszedłem, przywitali mnie z imienia i zapytali czy mam czas w przyszły czwartek. Wiedziałem, że wtedy mam szkołę, ale odpowiedziałem, że tak, mam. I tak ku mojemu zaskoczeniu będę pracować w przyszły czwartek oraz 20 marca. Muszą mnie sprawdzić, a potem będzie możliwość dostania większej ilości zmian, a z tego co widziałem mają ich naprawdę sporą ilość zarówno w dzień jak i na wieczór. Jeszcze wychodząc dostałem tacę kelnerską razem z krawatem, kamizelką oraz specjalnym fartuchem. Ale mnie zaszokowało. Teraz muszę dać z siebie wszystko, aby zobaczyli, że mogą na mnie polegać.
Po tych dobrych wiadomościach na szybko zobaczyłem się z Malinką, oddałem jej moje nowe nabytki i poszedłem w stronę jeszcze dwóch zaległych agencji. Udało mi się dotrzeć tylko do jednej, gdzie oddałem swoje resume i pewnie tylko na tym się skończy.
Później została tylko szkoła w której chyba już nic nowego nie będzie się działo… Poszedłem po Malinkę do baru w którym pracuje, tam poczekałem około 30 minut i razem wróciliśmy do domu.


Zapracowana Malinka

Brak komentarzy: