czwartek, 25 marca 2010

"Szoping" przed ochroną oczu

Wstałem jeszcze przed słońcem, długo przed słońcem. Szybkie lekkie śniadanie i przejażdżka na rowerze. Wczoraj sprawdziłem na google maps najkrótszą drogę z domu do miejsca gdzie musiałem się znaleźć o 5:45. Niefortunnie się okazało, że jest to droga piesza, a nie na rower. Na powrót i wyznaczenie sobie innej drogi było już za późno i tak prowadząc rower, gdzie z jednej strony była trzymetrowa przepaść do jeziora, a z drugiej dwumetrowe skały, czasami ścieżka pomiędzy paprociami dorastającymi do ramion i taki spacer z rowerem w zupełnej ciemności przez około 30 minut. Miałem jeszcze w zapasie 15 minut i dopiero połowę drogi za sobą. Na szczęście dalej już była droga po której można było już normalnie jechać na rowerze. 

Taka droga po moście z co jakiś czas wybrakowanymi deskami. 

Jak na amerykańskich filmach albo w grach komputerowych. Google wyznacza naprawdę super trasy!

Po drobnym pomyleniu drogi udało się, dotarłem równo na 6:45, jednakże na miejscu jeszcze nikogo nie było. Po 15 minutach dotarł jeszcze jeden Polak oraz właściciel tej firmy. Pokazał mi co mamy zrobić i pojechał. 

To co mieliśmy rozebrać do końca i uporządkować. Czyli "szoping" :)

Niefortunnie okazało się, że pod tą szopą był jeszcze beton do rozwalenia! To zajęło około 3 godzin dodatkowo, tak że musiałem zadecydować, czy zostaję i porządkuję to do końca i dzwonię do agencji, że nie dam rady przyjechać, czy też rzucam beton i pędzę do kolejnej pracy. Zadecydowałem po 7 godzinach noszenia desek, roślin, betonu, kamieni i innych ciężkich rzeczy, że kończę o 15, chociażby ze względu na to, że oprócz śniadania nic jeszcze nie jadłem. O godzinie 15:15 skończyłem pracę. Przede mną jeszcze godzinna przejażdżka na rowerze! Moje spodnie tej pracy oraz jazdy na rowerze nie przeżyły. 

Dżinsy po 8,5 godzinach ciężkiej pracy i 2h jazdy na rowerze

Do domu dotarłem totalnie brudny, wykończony i głodny! Nie wiedziałem, którą z opcji wybrać. Po szybkim prysznicu od Malinki dostałem torbę wałówki do jedzenia. Nie miałem już czasu na zjedzenie w domu, ale za to udało się zjeść w pociągu w drodze do centrum. Dotarłem dokładnie o godzinie 5. 
W tutejszym centrum sztuki współczesnej odbywały się dwie imprezy. Na jednej z nich ja pracowałem. Impreza, a raczej konferencja była poświęcona tematyce zdrowych oczu i uczestniczyło w niej około 1000 gości.

Konferencja, jeden z profesorów mówił o nowinkach dotyczących oczu.

Praca polegała na początku na staniu przy wejściu i trzymaniu tacy z kieliszkami. W tym miejscu można było za oknem podziwiać widok na Operę! Później już tylko zbieranie szklanek i tyle. Jednak 4 godziny chodzenia i noszenia pełnej tacy zrobiły swoje i nie miałem już siły na cokolwiek. Ale chyba musiałem się nieźle spisać, ponieważ manager baru poprosił mnie abym mu dał swoje resume!

Wykończony po całym dniu w barze. 

Wykończony poszedłem przywitać się z Malinką i jej znajomymi na "babskim" wieczorze, jednak długo nie wytrzymałem i wróciłem do domu gdzie padłem ze zmęczenia! Ciekawe co moje oczy, a raczej oczodoły mówiły na tej konferencji? :)

4 komentarze:

Izu pisze...

Już KOMPLETNIE nic nie rozumiem... Bo te posty się pojawiają u mnie z jakimiś kompletnie innymi datami... Znaczy ja odświeżam Wasze blogi, pojawiają się nowe notki, ale one mają datę sprzed miesiąca na przykład... Ktoś wie o co cho...?

Unknown pisze...

Hehehe, Tak Iza wszystkie daty sa prawidlowe! Kazda data odpowiada danemu dniu co sie dzialo, a ze mamy troche dni zaleglosci to daty sa z opoznieniem :) Ale nie martw sie jestesmy na dobrej drodze aby wszystko nadrobic! Buziaki!

Izu pisze...

Aaaaa, ufff. Teraz rozumiem! Bo ja się wreszcie zebrałam, żeby regularnie zaglądać na Wasze blogi, a tu nagle nic nie rozumiem ;]
A dziś Kasia D. się obroniła! Właśnie się powoli zbieram na jej piwo poobronowe :D

Malina pisze...

Dodam tylko że mamy problem z netem, tzn. nie mamy go w domu i zdobycia połączenia ze światem wiąże się z wielką wyprawą z komputerami do miasta, stąd takie opóźnienia...
Buziaki!