środa, 31 marca 2010

Czy moje szukanie pracy nie staje już się nudne...?

Do centrum Sydney pojechałem na długo przed rozpoczęciem szkoły. Tam wybrałem się do agencji rekrutującej do pracy na budowie różnego typu. Rozmowa przebiegła bardzo pozytywnie i mam teraz czekać na ewentualny kontakt. Później przeszedłem się do jeszcze jednej agencji kelnerów, ale raczej tam nie wróżę jakiejkolwiek pracy. Następnym punktem mojego dzisiejszego przedszkolnego spaceru było biuro podróży, które oferuje tanie wycieczki. Dowiedziałem się o nim od znajomych ze szkoły. Biuro znajduje się niedaleko szkoły - to zaleta, wadą natomiast jest to, że jest to koreańskie biuro i mało w nim mówią po angielsku, ale ważne że mają stosunkowo niskie ceny. Kolejnym krokiem była agencja, gdzie wpisałem swoją dostępność w przyszłym tygodniu. Już lekko spóźniony dotarłem do szkoły. I tak jak myślałem, zajęcia jeszcze się nie zaczęły. Dalszy ciąg prezentacji i nic nie robienia! Co za marnotractwo czasu! Jak tylko zostałem wyczytany i zakreślony, że jestem na zajęciach, wyszedłem do czekającej na mnie Malinki. Po drodze zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu.

2 komentarze:

Izu pisze...

Czyli w Australii panują takie same zasady jak na niektórych zajęciach w SWPS ;]

Unknown pisze...

Powiedziałbym, że jest jeszcze większy luz, a poziom nauczania dotyka dna. Chociaż teraz mam już lepszego i konkretniejszego nauczyciela :)