czwartek, 18 marca 2010

Kurs na budowniczego

White card po raz kolejny, tym razem z powodzeniem, ale nie obyło się bez problemów z udowodnianiem mojej tożsamości. Tuż przed kursem musiałem biegim zdążyć do banku aby wydrukować potwierdzenie, że gdzieś w Australii mieszkam, jakby wczoraj nie mogli mi tego powiedzieć. Na szczęście udało się i teraz w ciągu 2 tygodni mam dostać dokument uprawniający mnie do wejścia na tereny budowy w całej Australii. Przez najbliższe dwa tygodnie muszę pokazywać specjalny certyfikat, który jest ważny tylko przez miesiąc. Oby był potrzebny...
Po kursie pokazałem się w agencji, gdzie dostałem kontakt do jednej osoby, która może mi załatwić pracę. Szybki telefon i mam się odezwać w niedzielę popołudniu.
W szkole dopadło mnie zmęczenie. Nauczyciel wyciągnął  trochę wniosków z wczorajszej lekcji, ale druga połowa już była o zadaniach jakie mamy zrobić. Najgorsze jest to, że to wszystko już nam mówił przynajmniej 5 razy i cały czas powtarza to samo w kółko, jakby mu się płyta zacięła...

Brak komentarzy: