wtorek, 20 października 2009

Włóczykij w miejskiej dżungli

Dzisiejsze poranne zajęcia odbyły się nie tylko w innej sali, ale i w innym budynku. Zresztą w sali konferencyjnej jakiegoś hotelu. Sala lepiej przystosowana niż w budynku głównym. Przez tą zmianę było mniej osób i więcej można było skorzystać z zajęć. Niestety co się szybko zaczęło to i szybko skończyło, popołudniowe zajęcia już były w sali gdzie zwykle, chociaż również z mniejszą ilością osób. Czyżby początek jakiejś choroby???
Po szkole wydrukowałem kolejne wersje swojego resume i chodziłem od baru do baru, choć drogi dobrze nie znałem. W większości udało mi się zostawić swoje namiary, jednak zazwyczaj słyszałem, że aktualnie nikogo nie potrzebują. Po przejściu kolejnych kilometrów postanowiłem, że muszę odpocząć, więc poszedłem do baru. Hmmm jakie to nieoczekiwane... Był to bar w którym już byłem z Malinką w sobotę, gdzie sprzedają piwo za jedyne 3$ :) Zamówiłem ten złocisty trunek oraz się przypomniałem, że cały czas jestem poszukujący. Przy delektowaniu się przy trunku który tu smakuje mniej dojrzale niż piwa w Polsce, odrobiłem prace domową. W zanadrzu miałem jeszcze kilka kartek z życiorysem więc plan był następujący. Pozbywam się kartek i jadę do domu.
Plan nie do końca wyszedł, ponieważ doszedłem do okolicy gdzie już było mniej miejsc, które by się nadawały abym tam zostawił resume, ale jeszcze kilka zostawiłem jednak również bez niczego obiecującego... Już trochę zdesperowany zobaczyłem zakład fotograficzny i postanowiłem, że tam spróbuje swoich sił. Odpowiedz była taka sama, że obecnie nikogo nie szukają, ale wezmą resume i może się w przyszłości odezwą.
Już głód mnie zaczynał męczyć, a zmęczenie doskwierać, jednakże nie chciałem się poddać. W tym kryzysowym momencie przypadkiem byłem już pod jednym z przystanków, gdzie czasami czekamy na autobus. Chciałem pójść dalej, ale zjawił się 251. Tak to ten autobus, który jedzie szybką trasą i podwozi pod prawie sam dom! To był znak, więc właściwie się nie namyślając wsiadłem do środka.
Wiedziałem, że Malinki jeszcze nie będzie. Czekałem aż się odezwie aby nastawić coś do jedzonka, a tu niespodzianka (co prawda dopiero po około 1,5h czekania), nie trzeba nic robić, ponieważ Malinka przywiezie pizze prosto z włoskiej pizzerii, gdzie dzisiaj miała dzień próbny! Oby jej się udało tam zostać!

Brak komentarzy: