środa, 14 kwietnia 2010

Internet na przystanku

Jeszcze do końca nie zdążyłem się obudzić, a tu taka miła niespodzianka. Sara przyszła do pokoju z kilkoma banknotami i powiedziała, że to jest zapłata za karmienie psa. Okazuje się, że sąsiedzi są stosunkowo bogaci i byli na tyle wdzięczni za opiekę nad ich pupilami, że zapłacili mi za to! To moje najłatwiej zarobione pieniądze jak do tej pory :)
Po tej niespodziewanej wypłacie powoli szykowałem się do wyjścia do miasta, w końcu mam ostatnie dni dwutygodniowej przerwy od szkoły. Spotkaliśmy się z Malinką i poszliśmy do biura podróży zapytać się o ewentualne koszty wyjazdu do Gór Błękitnych, czyli Blue Mountains. Po zrobieniu rozeznania w biurze trzeba było zrobić kolejne w internecie. I tu zaczął się problem, gdzie można skorzystać z internetu. Pierwsza odpowiedź zazwyczaj brzmi: McDonalds. OK, no to idziemy! Owszem można złapać tam sieć, po 15 minutach się do niej podłączyć, ale i tak działa tak wolno, że strona googla otwiera się dwie minuty. Może to jest spowodowane dużym ruchem, no ale dwóch SPIKowców to nie interesuje. Musi być w pobliżu coś lepszego! Po około 30 minutach szwendania się i szukania doszliśmy do mojej szkoły, gdzie w miarę spokojnie mogliśmy korzystać z bezprzewodowej sieci. W miarę spokojnie, ponieważ o godzinie 17 zamknęli już szkołę. W okolicy nie za bardzo było miejsce aby skorzystać z tego wspaniałego wynalazku, ale za to naprzeciwko szkoły znajduje się przystanek, który ma ławeczkę, a z niej można korzystać z internetu szkolnego. 

Nie ma to jak znaleźć dobre miejsce z internetem...

Po około godzinie trochę zmarzliśmy i zgłodnieliśmy 

I tak na przystanku autobusowym spędziliśmy najbliższe półtorej godziny. Trochę zmarznięci wróciliśmy do domu, gdzie zaczęło się pakowanie do jutrzejszego wyjazdu! 

1 komentarz:

Bartek pisze...

Zazdrość!!