sobota, 24 kwietnia 2010

Pierwsza wizyta w Olympic Parku

Rano, zanim jeszcze zdążyłem otworzyć drugie oko, Malinka już stała w drzwiach śpiesząc się do pracy. Okazało się jednak, że nie pracuje w Olympic Parku tam gdzie ja, tylko na innym stadionie położonym bliżej centrum. 
Ja wstałem jakąś godzinkę później i spokojnie się wyszykowałem w moją nową czarną koszulkę zakupioną z wielkim trudem. Na rowerze do stacji kolejowej w Chatswood, a następnie pociągiem z jedną przesiadką do parku olimpijskiego, gdzie znajduje się stadion ANZ. 

Alejka przy stadionie ANZ. Chciałbym tu być podczas Olimpiady w 2000 roku!

Droga mało skomplikowana, ale zabierająca trochę czasu. Punktualne dotarcie na miejsce, rejestracja i oddelegowanie w miejsce pracy na najbliższe 3-4 godziny. Dzisiaj jestem kelnerem w Restauracji Złotego Członka (Gold Member Restaurant). Kiedy pracownicy agencji przyszli, wszystko było już nakryte. Do naszych zadań należało uzupełnić szklanki z wodą, a następnie czekać na przyjście gości, którzy pojawili się prawie w tym samym czasie. Trzeba było ich przywitać, zapytać się na co mają ochotę do picia, a następnie przynieść canapés, przystawkę, danie główne i deser. W tym czasie należało dolewać do kieliszka wino, piwo, szampana lub wodę, wszystko w różnej odmianie… do wyboru do koloru, co kto lubi. To zajęło około 2-2,5 godziny, później już tylko sprzątanie i wycieranie sztućców. Jeszcze tylko podpis na timesheecie i można było przez chwilę popatrzeć na końcówkę meczu. 

 
Mecz i bieganie za piłką!

Wszystko na bieżąco wychodzi na świat za pośrednictwem tych właśnie ludzi.

Już sama końcówka meczu i wiadomo że Sydney wygra!

Powrót do domu w tłumie nie należał do największych przyjemności, ale w miarę sprawnie dojechałem do domu.
ANZ Stadium nocą...

Mega kolejka do pociągu.

Akurat do wagonu do którego ja czekałem zablokowały się drzwi i jak już wszedłem do środka wszystkie miejsca były zajęte...

Brak komentarzy: