piątek, 23 kwietnia 2010

Szansa na pracę przeminęła z wiatrem...

Co za dzień! Wszystko układa się nie po mojej myśli, a wręcz przeciwnie i pod górę! Ale może od początku. W planach mieliśmy wyjść do centrum około godziny 10, udało się dopiero po południu! Ja na jutro muszę sobie kupić czarną koszulkę. W sklepie specjalistycznym ze wszystkim co kelner i barman  może potrzebować, właśnie się skończyły odpowiednie rozmiary. W sklepie z najrozmaitszymi artykułami również nie posiadali czarnych T-shirtów, jedynie czarne koszule, ale akurat koszulę już miałem, a potrzebowałem zwykłego T-shirta! W sklepie obok z ubraniami również takowych nie posiadali! Po krótkiej burzy mózgów, gdzie by można było zdobyć taki towar udaliśmy się do agencji w której ja już raz prawie że pracowałem, ale utrudniła mi tam pracę inna praca, w Canberze. Mi nie zaszkodzi się tam przypomnieć, a Malince zarejestrować. 4 godziny w agencji z rezultatem, że oboje dostaliśmy pracę na jutro! Tylko że ja jutro już mam zarezerwowany termin. Jeszcze bym dał radę gdyby nie te 30 minut różnicy pomiędzy zakończeniem jednej pracy i rozpoczęciem kolejnej! A do tego wszystko w tym samym miejscu! No nic musiałem odmówić po raz drugi, ale za to zdobyłem koszulkę na jutro :) Jak już wiedziałem, że nie mam co liczyć na kolejne prace w tej agencji, pojechałem do kolejnej. Dotarłem jednak 10 minut za późno i już ją zamknęli. Będzie na czarną godzinę. Kiedy Malinka skończyła przesłuchanie i rekrutację, zaczęliśmy wielkie szukanie internetu, a raczej kawiarnio-baru z wi-fi. Znaleźliśmy przyjemne miejsce przy przystani promów, ale okazało się, że za chwilę będą musieli wyłączyć dostęp do powszechnej wiedzy i informacji. Później polowanie zaczęło się ponownie z drobnym sukcesem. Drobnym, ponieważ byliśmy tak zmęczeni szukaniem, że o godzinie 21:51 złapaliśmy pociąg powrotny do domu. 

Brak komentarzy: