wtorek, 6 kwietnia 2010

Czego się nie robi dla pracy

Jako że to był pierwszy dzień roboczy, w którym mogłem odebrać z poczty statyw, pojechałem na Mosman i udało się. Staliśmy się właścicielami statywu! Teraz będzie nam łatwiej robić wspólne zdjęcia oraz ujęcia panoramiczne! Statyw niestety nie jest najlepszej jakości, ale liczy się, że jest! Dopiero po powrocie do domu zjadłem śniadanie. Malinka była już w szkole, podobnie jak Yoyo, a Sara jeszcze raz oglądała wczoraj zakupiony film "Zmierzch". Został mi jeszcze tydzień zaległości w opisywaniu bloga, więc postanowiłem, że dzisiaj już uda mi się zrównać bloga z rzeczywistością. 
Właśnie dostałem telefon z zapytaniem czy jutro jestem wolny. Mam teraz dwutygodniowe wakacje, i na jutro nie miałem kompletnie planów, więc dzień pracy dobrze mi zrobi. Jest tylko jedno małe ale… miejsce jest oddalone o 63 km najkrótszą drogą samochodową! A mam tam być na godzinę 7 rano! Udało mi się sprawdzić połączenia na pociągi przez powolnie działający Internet i aby dotrzeć tam na godzinę 7 rano muszę być na stacji o 5:10. Pociąg jedzie tam prawie 2 godziny! No ale czego się nie robi dla pracy. I tak postanowiłem się położyć wcześniej spać, aby mieć siłę na jutrzejszy dzień.

Brak komentarzy: