poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Jak powstał most

Pomimo w miarę wcześniejszego przyjścia z wczorajszej imprezy wstaliśmy późno, a nawet bardzo późno, co dało nam siłę do myślenia nad podróżami i o tym co mówiła parę dni temu Rachel w biurze podróży. Sprawdziliśmy co jest napisane na różnych ulotkach i naszkicowaliśmy wstępny plan dużych podróży! 
Po tych całych rozmyślaniach aby coś bardziej konstruktywnego i naocznego zrobić, po wspólnej dyskusji wybraliśmy się na pylon mostu Harbour Bridge, gdzie mieści się muzeum powstania tego mostu. Historia długa na 6 lat i 7 istnień ludzkich.

Kolejne etapy budowy mostu.

W koszty muzeum jest wliczony widok z samej góry tego pylonu, gdzie zaczekaliśmy na wczesny zachód słońca. I tak zamiast wspinać się na most za prawie $200 mieliśmy prawie to samo w cenie $10. No może bez atrakcji ubierania się w śmieszne kombinezony i wchodzenia na wysokość 98m, ale za to mogliśmy robić zdjęcia własnym aparatem :)

Wspinamy się na pylon ;)

Specjalne piece na rozgrzewanie części do mostu.

Kilka ciekawostek o budowie mostu.

Ja z tym wspaniałym osiągnięciem inżynierskim.

Pierwotnie most miał 2 ścieżki dla pieszych, 4 pasy dla tramwajów i 6 pasów dla samochodów. Obecnie 1 dla pieszych, 1 dla autobusów i taksówek, 7 dla samochodów i dwa dla pociągów. 

Widok na centrum z filaru.

Opera już wchodzi w cień, ale ciągle jest piękna!

Następnym punktem programu było jak to już u osób uzależnionych bywa znalezienie miejsca gdzie można by było nakarmić nasze wygłodniałe organizmy Internetem. 

I oto most z nami.

Dopiero w naszym stałym miejscu przy Town Hall znaleźliśmy cokolwiek co by nas satysfakcjonowało. Tym samym obaliliśmy mit mówiący o tym, że Australia jest 5, 10 czy może nawet 20 lat do przodu. Nie ma szerokopasmowego Internetu wszędzie gdzie by się chciało, nie ma go nawet w samym centrum. To nie to co krakowski rynek czy Warszawa... :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

popraw na The Hospitality Club:
zamiast "I go there for ones a month."

powinno być "I go there once a month" or
"I go there every now and then. It's well worth the time..."

i drugie, bo nie jesteś w:
"Miasto: Sydeny" :)

Pozdrawiam
też Andrzej