piątek, 18 grudnia 2009

Fabryka. Dzień ostateczny

Jak wczoraj brakowało nowych części kiedy opuszczałem fabrykę, tak jak dzisiaj przyjechaliśmy z ekipą o 6 rano to sytuacja się nie zmieniła. Cały czas brakowało podstawowych części, bez których nie mogła powstać ani jedna nowa szafka :( Ale robić coś trzeba było, więc każdy znalazł sobie bardziej lub mniej zajmujące zajęcie i tak przeczekaliśmy do pierwszej przerwy, po której nareszcie coś  się ruszyło. Dostaliśmy kilka nowych blatów oraz informację, że za 30 minut przyjeżdża ciężarówka po 12 szafek. Praca ruszyła przez godzinę, później znowu brakowało części. I w sumie aż do końca dnia pracy była taka przeplatanka większej ilości pracy i oczekiwania. Aż w końcu jedna osoba z ekipy zbuntowała się i powiedziała, że ma dosyć. W sumie się nie dziwię, jak od około 5 tygodni pracuje się codziennie razem z weekendami średnio po 10 godzin to też bym na jego miejscu miał dosyć, szczególnie w takich okolicznościach, jak nie było konkretnej pracy. Także przed 15 pojechaliśmy już do domu, a to co trzeba było jeszcze zrobić, ale nie było części pozostawiliśmy. Co prawda ja z chęcią bym został jeszcze trochę, jednakże decyzja już zapadła.
Wieczorem pojechałem oddać miseczkę i łyżkę, dzięki której mogłem normalniej jeść śniadania przez ostatnie trzy dni. Przy okazji spacer z pieskiem gdzie po raz kolejny zobaczyłem typowo australijskie przecudne skoczne stworzenia - kangury.




Do tego zostałem dokarmiony pyszną kolacją oraz interesującymi rozmowami. Dziękuję!

Brak komentarzy: