środa, 9 grudnia 2009

Skręcanie i hasło do wifi

4.50 to nie jest najlepsza pora do wstawania, no chyba że idzie się do pracy :) Jak to pięknie brzmi "do pracy" :) Ale jak to naprawdę wyglądało? O tym już za chwilę...
O 6:25 zwarci i gotowi razem z 3 innymi chłopakami czekaliśmy na samochód z resztą załogi. Pojechaliśmy do pierwszego miejsca. Tam poznałem głównego dawcę chleba. Po drugim pytaniu (pierwsze było
jak mam na imię) o miejsce pochodzenia z Polski jakoś skomentował i więcej się już do mnie nie odezwał... Czyżby stereotyp osób z centrum Polski nawet tutaj tak mocno obowiązywał? W środku budynku okazało się, że jest tam nas za dużo, ponieważ około 20 osób do pracy dla 4. Po niecałej godzinie z 3 nowymi znajomymi przemieściłem się do nowego miejsca. To był kampus uniwersytecki, gdzie w nowym budynku było trochę biurek do skręcenia. Tak prawdę mówiąc więcej czasu zajmowało rozpakowywanie nóg niż
składanie ich do postaci użyteczności.
Niestety okazało się, że potrzebuję do tej pracy jeszcze kilka rzeczy. Wiedziałem, że jeszcze bedą jakieś ukryte koszty, ale żeby aż takie!!! Mianowicie dziś wydałem prawie $100 na buty (specjalne z wzmocnieniami na palce "safety boots"), do tego prawdziwy kask budowlany!!! Teraz jestem budowniczym :) Pewnie jeszcze będę musiał sobie wyrobić "white card", czyli takie coś jak RSA czy RCG tylko że potrzebne do pracy na budowie (około $100). Do tego potrzebuję wkrętarkę ($150~300). Jeszcze muszę sobie wyrobić numer uprawniający do wystawiania faktur! (to już za darmo ale ogólnie jak na razie to większa inwestycja niż zysk). Ale przynajmniej coś się dzieje!!!
Po przerwie i zakupach wyruszyliśmy w kolejne miejsce koło lotniska, gdzie w nowo powstałym biurowcu było zapotrzebowanie na około 300 małych szafeczek na kółeczkach (takie co mieszczą się pod
biurko około 60 cm wysokości). Po przetransportowaniu tego do budynku wnieśliśmy i porozstawialiśmy blaty do biurek i już nic nie było do roboty czyli około 15:30 byłem wolny :) Podczas przenoszenia blatów
aby nie było, zaczepiłem o jakiś wystający element z szafy i podarłem sobie spodnie. Jak na pierwszy dzień to może być dobra statystyka :)
Jak dojechałem do hotelu, po prysznicu postanowiłem zrobić zakupy. Niestety nie mam tu kuchenki, więc gotowane rzeczy jak makaron czy warzywa niestety odpadają. Mogą to być dwa tygodnie o waciatej bułce :(
Po drodze wstąpiłem do motelu, z którego w pokoju mam zasięg sieci wifi i poprosiłem ich o podanie hasła. Powiedziałem, ze mam przygotowane dwa maile do wysłania i czy mogą mi podać abym mógł
je wysłać :) Bez problemu dostałem, nawet mi zapisali na karteczce! :)
Ale śmiesznie...
Jutro zbiórka 30 minut później, ale jak na mnie to i tak wcześnie, dlatego już szykuję się do snu.
Cieszę się bardzo, że nareszcie coś się ruszyło. Tylko szkoda, że do tego trzeba tyle dokładać. Przynajmniej na pewno czegoś nowego się nauczę :)

Brak komentarzy: