wtorek, 15 grudnia 2009

Gratulacje dla Zuzi i jej rodziców!


Do pracy na godzinę 6:00 czyli pobudka przed 5. W sumie to już zdążyłem się przyzwyczaić to takiego trybu życia z porannym wstawaniem. Jeśli chodzi o pracę samą w sobie to jest świetnie, jak na pracę wakacyjną ;).
To miał być kolejny dzień przycinania drzwiczek plastikowych przesuwanych. Rano główny szef się zapytał ile zrobiłem wczoraj. Odpowiedziałem że ponad 200, więc jak na szefa przystało, delikatnie i nie używając wulgaryzmów powiem, że dostałem negatywną informację zwrotną, że to mało. Po czym zabrałem się dalej za swoją pracę. Najcięższym elementem było wydostać elementy do pocięcia z miejsca w magazynie do którego był zablokowany dostęp przez mnóstwo innych części, elementów, blatów, itp. Jak już sobie poukładałem na palecie kolejne setki tych części do cięcia, nastąpiła zmiana planów. Teraz miałem pomagać w robieniu szafek, ponieważ "okazało się", że jest ich strasznie dużo do zrobienia a mało czasu i w sumie ludzi przeznaczonych do tego też. Miałem wkładać takie bębenki w różnego rodzaju blaty, które to potem okazały się być półką, tylną ścianką czy też podstawą do szafki. Bębenki to takie małe metalowe elementy, dzięki którym jak się je przekręci, przytrzymują i dociskają wszelkie ścianki ustawione pod kątem prostym. Jednakże nie jest to blog techniczny typu "zrób to sam", wiec się nie zagłębiam dalej w szczegóły. Oprócz bębenków musiałem wkręcać kołki aby bębenki miały jak przytrzymywać te ścianki i półki. Po około 40 minutach zabrakło kołków! A to był dopiero początek składania. Myślałem, że szef pojedzie i przywiezie trochę potrzebnych części, ponieważ praca nagle stanęła. Jednak nie, on jak wkładał te bębenki do tych wszystkich ścianek i blatów tak to robił dalej i kazał nam też to robić dopóki nie przywiozą odpowiednich kołków. Było to według mnie mało strategiczne posunięcie, ponieważ dużo czasu się traciło na przekładaniu gotowych elementów, które i tak później będzie trzeba dokończyć. Jednakże nie za myślenie w tej pracy płacą, ważne aby coś robić, a jak szef kazał to trzeba wykonać. Drugi powód dlaczego się nie przejmuję aż tak bardzo to to, że dostaję zapłatę za godzinę (jeszcze nie dostałem, ale mam nadzieję, że niedługo coś przyjdzie na konto. Martwi mnie coraz bardziej to, że spora część osób czeka na pieniądze od około 2, 3 tygodni). I tak  zajmowałem się przekładaniem ciężkich elementów z miejsca na miejsce. Muszę tu dodać, że tej przestrzeni nie było za dużo. W tym czasie również powstała pierwsza szafka z tych części, które udało się złożyć do momentu w którym były braki. I tak spokojnie mijał czas do około godziny 14 kiedy to nareszcie przyjechaly kołki (miały o godzinę wcześniej ale to szczegół). Resztę czasu do godziny 19 spędziłem już tak samo przy wkrętarce i kołkach... 

W domu szybki prysznic i jeszcze było trochę czasu aby zobaczyć się z Malinką. Udało nam się nawet porozmawiać z Mama Malinki od której to się dowiedzieliśmy wspaniałej nowiny, otóż pełna sił, zdrowa, prześliczna Zuzia już się narodziła!!! Mam siostrzenicę! Strasznie się z tego powodu cieszę i gratuluje!!! Nareszcie Wasze marzenie się spełniło! Czy mogę umieścić zdjęcie nowo narodzonej Zuzi na blogu, a może Wy założycie jakiś blog z informacjami co u Zuzi? Ale by było miło! 
Po tej krótkiej lecz fascynujacej i pełnej wrażeń rozmowie zjedliśmy obiadek. Ja już niestety byłem strasznie zmęczony, a jutro znowu na tą samą godzinę, więc nic innego mi nie pozostało jak pożegnać się z Malinką która jutro jedzie z powrotem do Sydney i pójsc do swojego hotelu. Już nie miałem siły na nic, wymyłem zęby i spać!  

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ja również się cieszę z narodzin Zuzi, gratuluję i czekam na zdjęcia

Anonimowy pisze...

ten anonim u góry to Ewelina Bazyluk