niedziela, 27 grudnia 2009

Kultura cyfrowa w XXI wieku

Kotek Sissy rozrabiała! Malinka nie mogła zasnąć i męczyła się przez uczulenie całą noc. Agatę i Mariusza od samego rana męczyła, ponieważ chciała się bawić. Tak więc wszyscy ospale zbieraliśmy się do wyjścia, ale udało się zdążyć na polską mszę do kościoła. To było przeżycie! W sumie była to zwykła msza, a trwała jak suma. Około 99% uczestników należało do pokolenia, które przyjechało do Australii w latach 70 - 80. "Najlepsza" była organistka, która myślała, że jest gwiazdą i jak zaczynała śpiewać to ledwo witraże zostawały na swoich miejscach w całości. O kazaniu chciałbym tylko krótko wspomnieć, że zaskoczyło mnie swoją konserwatywnością i swoimi staroświeckimi poglądami roli kobiety i mężczyzny w rodzinie. Nie mam ochoty głębiej wchodzić w ten temat, zresztą to nie jest moim celem ani zamierzeniem.
Po tych modłach poszliśmy do Borsch Vodka & Tears na kawkę (ja standardowo gorącą czekoladę, chociaż kawa zaczyna mi od czasu do czasu smakować : ) ). Tak miło się nam siedziało, że do tego zamówiliśmy studenckie śniadanie. Nie chcąc stracić całego dnia w jednym miejscu trzeba było się ruszyć. Pojechaliśmy do ścisłego centrum, gdzie mieści się Australian Centre for the Moving Image.



Dla mnie to było świetne przeżycie, coś dla każdego SPIKowca. Wszystko przygotowane na najwyższym poziomie, można zobaczyć, dotknąć, sprawdzić i czasem nawet wysłać sobie film na maila, jak np. ten który tam zrobiłem:


Oprócz tego był pokój z powoli zmieniającym się światłem i "mgłą". Rewelacyjna zabawa ze światłem i cieniem (i migawką aparatu!):


Kolejną atrakcją były olbrzymie, dotykowe, interakcyjne panele (zwykłe blaty na których był rzucany obraz, a kamera z góry na podczerwień analizowała gdzie człowiek dotyka blatu).


Wspaniałą analizę ruchu przez maszyny mażna zobaczyć na tym filmie, jak to komputer w czasie rzeczywistym analizował ruch człowieka i rzucał go na płaszczyznę z dodaniem dodatkowych elementów:

Wrażenie niesamowite!
Kolejnym ciekawym miejscem okazała się na początku szybko kręcąca się niby karuzela z różnymi podobnymi figurkami. Jednakże po zwiększeniu tempa obrotów i dodaniu światła stroboskopowego karuzela zamieniała się w szybko zmieniające się klatki filmu. Mam nadzieję, że efekt widoczny będzie na filmiku.

W tym miejscu były jeszcze różne przedmioty wykorzystywane w najsłynniejszych filmach, jak również stał jeden Oscar. Ach szkoda, że skończył się już czas w parkometrze, ponieważ z chęcią bym jeszcze został i dokładniej wgłębił się w te różne ciekawe zabawki :) Obok była jeszcze wystawa poświęcona grom komputerowym, jednakże tutaj się zawiodłem po tym co wcześniej zobaczyłem. Podłączone 10 komputerów, dwie konsole w tym jedna do dużego rzutnika, a na tym wszystkim jedynie stare gry. Trochę łezka się zakręciła na widok packman-a, jednakże to nie było to... Była jeszcze wystawa, niestety płatna, na którą już nie mieliśmy ochoty. Dotyczyła motocykli typu "hopper".

Po tych wrażeniach wszyscy zgłodnieliśmy i doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie pojechać i zjeść coś w domu i wieczorem dalej wyruszyć poznać miasto nocą. Podczas przygotowań do wyjścia dostaliśmy małej głupawki fotograficznej i zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową, po czym wystrojeni pojechaliśmy w stronę największego kasyna w Australii! Niefortunnie jednak wszystko było zamknięte oraz nie było gdzie zaparkować. Zresztą nie mogę dokładnie powiedzieć jak to było, ponieważ mało widziałem z tylnego miejsca leżącego, tylko czułem hamulec i gaz co chwilę. Udało się nam natomiast zaparkować tuż koło dzielnicy Docklands, gdzie miło można spędzić wieczór.


Zrobiliśmy sobie spacer po dokach, gdzie był bardzo interesujący oraz plastyczny pomnik! Osoby z aparatem fotograficznym i odrobiną fantazji mogą się popisać i wykazać. Ja jakby to powiedzieć... zresztą zdjęcie zastępuje 1000 słów więc umieszczam fotkę:


Po tych przygodach powróciliśmy do domu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

oooo zajefajne te filmiki! no i fota ostatnia hahaha
usmialam sie takze z "organistki" ktora myslala ze jest gwiazda hahaha rozbawiles mnie tym zdaniem :)
Pzdr, eb