sobota, 26 grudnia 2009

Witaj Melbourne z Agatą i Mariuszem na pokładzie wanu

Nadszedł czas na zobaczenie czegoś więcej niż tylko Sydney i Canberry, nie do końca turystycznie. Dzisiaj lecimy samolotem do Melbourne! Rano udało się zdążyć na zaplanowany prom. Niestety nie mogło być tak przyjemnie, bez przykrych niespodzianek, jaką była cena biletu za dojazd na lotnisko. Kwota do zapłacenia od jednej osoby wyniosła $15! Jeden przystanek dalej bilet kosztował już tylko $3,40! Jednakże już nie było wyjścia i zapłaciliśmy dodatkową cenę do "taniego" biletu lotniczego lini virgin blue posiadających jedynie, jak sama nazwa wskazuje, czerwone samoloty... Czemu niebieska dziewica jest czerwona?!?


Teraz to nieważne, kupiliśmy te bilety i pojechaliśmy w końcu o jeden pociąg późniejszy niż planowaliśmy. W 8-wagonowym dwupiętrowym pociągu tak usiedliśmy, że spotkaliśmy Malinki znajomą z Piotrusia! Co za niesamowity przypadek. Ona również leciała do Melbourne, jednakże innym samolotem i inną linią.
Na lotnisku w obawie przed przekroczeniem ciężaru udało nam się zarejestrować w automatycznej maszynie, dzięki czemu żadna osoba z obsługi nie mogła zauważyć, że możemy mieć większy bagaż niż ustawa przewiduje. Znajoma Malinki miała mniej szczęścia, ponieważ nie miała samoobsługowego stanowiska i pani przy oknie zarekwirowała jej bagaż podręczny i nadała jako główny. Ta przyjemność kosztowała ją $30. Nie ma jak tani bilet z niewidocznymi dodatkowymi opłatami...
Lot trwał 1,5 godziny, czyli stosunkowo szybko i nawet przylecieliśmy na lotnisko 15 minut za wcześnie.


Tam już czekali na nas Agata z Mariuszem. Na szczęście mieli wspaniały środek lokomocji jakim był samochód służbowy Mariusza, czyli biała trzyosobowa furgonetka. Miałem zaszczyt jechać na pace i co jakiś czas musiałem się chować...


Tak dojechaliśmy do jednego z większych centrów handlowych na największy dzień przecen, czyli boxing day sales. Jednym zdaniem straszny tłum, aż mi się odechciało czegokolwiek, jak i reszcie. Zakupy spożywcze na dzisiejszą kolację poszły szybko tak jak podróż furgonetką do domu, gdzie strasznie miło spędziliśmy czas na rozmowach i zabawach z prześlicznym małym kotkiem Sissy!



Brak komentarzy: