poniedziałek, 25 stycznia 2010

Dom-praca-dom-szkoła-spotkanie-dom

Aby było ciekawiej, oprócz szkoły dzisiaj rano (na 7:30) jeszcze poszedłem do pracy. Gdzieś tak do godziny 11 miałem już dość, chciałem powiedzieć, że to ostatni dzień kiedy tu pracuję! Ale jeśli to powiem, to spalę sobie most, a gdzie ja znajdę, no może lepsze pytanie: jak ja znajdę coś innego?!? Więc udało się przetrzymać do 12. Ostatnia godzina poszła z górki. O 13:30 dostałem lunch w postaci przepysznego steku z sałatką z pomidorem i awokado :) Udało się wyjść parę minut po 14, zresztą tak jak planowałem. Rozpoczęcie szkoły (kurs biznesu) miałem o godzinie 16, więc 3 godziny wykorzystałem na szybki powrót na rowerze do domu oraz ekspresowy prysznic. Na szczęście zdążyłem na prom o godzinie 14:50. W mieście pośpiesznym krokiem udało mi się jeszcze zajrzeć do agencji aby wydrukować kilka swoich resume, tak aby po drodze wstąpić do kilku miejsc i liczyć na szczęście. Niestety zabrakło już czasu na chodzenie i szukanie pracy, ale za to kupiłem sobie bilet 3-miesięczny na autobusy i promy na dowolną ilość sekcji w obrębie pierwszej strefy. Po wczorajszych obliczeniach wyszło, że to bardziej się opłaca niż jazda na biletach 10-przejazdowych czy też tygodniowych, a tym bardziej pojedynczych. Okazało się na moje nieszczęście, że od początku stycznia wszystkie bilety podrożały (a wcale nie są takie tanie ponieważ bilet tygodniowy na autobus i prom kosztuje w przeliczeniu na PLN około 100 złotych!). Na szczęście byłem przygotowany z wiedzy o biletach i od pierwszego lutego będę mógł sobie już spokojnie jeździć komunikacją miejską :).
Do szkoły dotarłem punktualnie na 16. Spotkałem kilka znajomych z kursu angielskiego i się umówiliśmy na wieczór. Ja natomiast poszedłem do miejsca gdzie miałem mieć spotkanie, a była już 16:20. Nie wiem jak to się stało, ale okazało się, że wszystko zaczęło się o godzinie 14:30! Na szczęście dużo nie przegapiłem, gdyż wszystko co do tej pory było miałem już na rozpoczęciu kursu angielskiego. Dopiero to co się rozpoczęło o 16 było na temat mojego kursu. Takie krótkie wprowadzenie o czym będziemy się uczyć, o pracach domowych, obecności (po raz kolejny) i całe takie gadanie. Na sali znajdowało się około 50 osób, na szczęście pod sam koniec tuż przed dzisiejszymi prawdziwymi zajęciami o godzinie 17, zostaliśmy podzieleni na mniejsze grupy. Jedna grupa około 25 osób i 3 inne po 7-9. Ja się znalazłem w tej największej...
Jeśli chodzi o mój rozkład zajęć, to będę je miał od poniedziałku do czwartku w godzinach od 17:00 do 22:15. Zapowiadają się długie i wyczerpujące dni...
Pierwszy temat to Zasady bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w miejscu pracy. Ten temat będzie wałkowany przez pierwsze 5 tygodni! Kurcze, gratuluję osobom, które układały plan zajęć. Ile można mówić na ten temat... zobaczymy.
Prowadząca przyszła spóźniona około 30 minut. Na sam początek powiedziała, że zazwyczaj będzie później przychodzić, ponieważ właśnie prowadzi szkolenia na lotnisku i pracę tam kończy o 17. Chwilę później każdemu rozdała folder / podręcznik z potrzebnymi materiałami na najbliższe 5 tygodni. Wszystko o zasadach bezpieczeństwa i zdrowia w miejscu pracy... Zajęcia trwały do godziny 21, później poszedłem na umówione spotkanie ze znajomymi z klasy z kursu angielskiego. Jako że nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego miejsca w jakimkolwiek lokalu, poszliśmy sobie do pobliskiego Hyde Parku :)
Do domu wróciłem przedostatnim promem, zmęczony po całym dniu szybko poszedłem do łóżka regenerować siły przed jutrzejszym wielkim dniem w Australii, czyli Dniem Australii! 

Brak komentarzy: