piątek, 8 stycznia 2010

Ty draniu!

Podobno z samego rana dostałem SMS-a, że mam dziś nie przychodzić do pracy ponieważ bardzo padało nad ranem. Ale Garfield chyba się pomylił i wysłał wiadomość do kogoś innego, a skoro ja już przyjechałem i pogoda była dobra, to zostałem dopuszczony do możliwości pracy...
Zaczęło się od ułożenia w odpowiednim miejscu donicy z jakimś bardzo delikatnym kwiatkiem. Co chwila mi tylko powtarzał: "Watch for this f****ng leaves". W tym miejscu miałem wykopać dół na ten kwiatek, a raczej malutkie drzewko. W momencie jak po 15 minutach mówienia mi z dokładnością co do centymetra jak ten kwiatek ma być ułożony, powiedział, że chce aby ta roślina była dokładnie tak wkopana. Kazał mi się przyjrzeć jaka jest odległość górnego lewego listka od drzewa, podobnie dolnej gałązki i doniczki. Pokazał mi to wszystko linijką, po czym musiał gdzieś wyjść... Ja za bardzo nie ufając swojej pamięci, postanowiłem zrobić dokładne zdjęcia telefonem z dokładnymi odległościami zanim gdziekolwiek przeniosę doniczkę z drzewkiem.

Ułożenie całego drzewka

Odległość drzewa od doniczki

Detal

Odległość górnego listka od drzewa

Odległość i ułożenie listków przy płocie

Detal odległości od płotu

Na szczęście jak tylko wykopałem odpowiedniej wielkości dziurę, Garfield przyszedł i razem ze mną ułożył to drzewko. Wyszukiwanie i mieszanie różnych gleb z różnych kompostów zajęło chwilę. Kiedy z jednego kompostu kazał wydobyć ziemię, ja zacząłem się rozglądać za jakąś łopatką, czy czymkolwiek, a on powiedział, abym się nie przejmował i robił to gołymi rękoma, tam nie ma żadnych niebezpiecznych rzeczy. Przez chwilę tak robiłem, ale było strasznie źle brać, po czym znalazłem łopatkę i już nią wydobywając co chwila natykałem się na jakieś ostre kawałki cegły, szkła, a na sam koniec jak Garfield tam zajrzał ujrzałem pająka, którego szybko zabił ze słowami na ustach w stylu: "Ty draniu". Niestety nie udało mi się bliżej przyjrzeć pająkowi aby go później wyszukać i dowiedzieć co to był za drań... Jak się go zapytałem czy był jadowity (ponieważ słyszałem, że w tej okolicy żyje ich całkiem sporo), powiedział po chwili zastanawiania, że nie...
Później było jeszcze jedno drzewko, ale na szczęście już mniejsze, więc poszło łatwiej i szybciej.
Kolejnym zadaniem czekającym na mnie było pozbieranie wszystkich kamyczków i kamieni z obszaru pod bananowcami. Na początku szło łatwo, jednakże później natknąłem się na kamienie ważące pewnie z 250 kg! Oczywiście też je miałem stamtąd usunąć... Najgorsze było to, że cały czas stał obok i mówił jaki ja to jestem powolny i kazał mi robić wszystko szybciej! Już byłem tym tak zirytowany, że turlając jedną z tych skał zahaczyłem nogą o kant innej i zraniłem się w piszczel na długość 8 cm. Dobrze, że to już był koniec dnia...
Po pracy tak jak wczoraj odzyskałem trochę energii pod orzeźwiającym prysznicem i wyruszyłem po Malinkę do pracy. Tam okazało się, że jest jeszcze ogromny ruch. Nawet nic nie myśląc postanowiłem, że powycieram szybko sztućce, później pomogłem jak zwykle pownosić stoliki i krzesła z zewnątrz. Niestety i tak okazało się, że dzisiaj skończyliśmy dopiero po północy, ale za to zupełnie tego nie oczekując, za pomoc dostałem $20! Za pomoc! Ale miła niespodziewajka :)
Ze względu na to, że Malinka dzisiaj miała orientation day w szkole, nie miała roweru, ale jakoś udało się dotrzeć do domu na jednym z dodatkowymi dwiema pizzami! :) Co za dzień...

Brak komentarzy: