sobota, 23 stycznia 2010

Zwariowana pogoda

Dzisiaj się naprawdę ciężko się spało! Pogoda taka jak nas ostrzegali, że tu będzie przez całe lato, czyli temperatura w nocy nie będzie schodzić poniżej 30 stopni. Rano jak wyjeżdżałem na swoim rowerze było 37, a to dopiero początek dnia, czyli godzina 8:30! Wiedziałem, że dziś będzie ciężko. Praktycznie przez cały dzień Garfielda nie było, tylko sam siedziałem i dalej reperowałem kolejny jego chodnik z cegieł w dolnym ogrodzie. Co ciekawsze tam cegły też są poukładane w krąg...
Około godziny 12:40 zadzwonił do mnie i powiedział, że przez temperaturę 38 stopni powinienem o 13 na dziś skończyć pracę. Na moje szczęście dziś nie było żadnych wysiłkowych zadań, tylko bardziej logiczne, czyli coś w stylu puzzli, ponieważ przekładałem uszkodzone cegły w niewidoczne miejsca, a te z niewidocznych miejsc, dobre tam gdzie są widoczne (w szczególności w jego okręgu). O godzinie 2pm było już 39 stopni! Na dowód umieszczam zdjęcia ekranu z mojego telefonu! Po środku na górze zdjęć widać godzinę o której była taka temperatura.
Komu chciałoby się pracować w taką temperaturę?

Tuż przed 2pm ponownie Garfield zadzwonił, czy na pewno ze mną wszystko w porządku. Jak potwierdziłem, poprosił mnie abym rozpalił grilla i tak około godziny 2:30 przyszedł czas na lunch, kolejny pyszny stek z sałatkami :) A później dalsza praca, chociaż zastanawiałem się czy się dalej katować, ponieważ temperatura osiągała swoje optimum 41 stopni.
Nie dosyć, że powietrze ciężkie, upał niesamowity. Jedyne pocieszenie to dzień jutrzejszy, że będzie można się orzeźwić.

Dobrze, że wczoraj przed pójściem spać wsadziłem do zamrażalki 3 litrową butelkę wody i dzisiaj cały czas mogę pić pyszną schłodzoną wodę. Gdyby nie to to chyba bym zwariował! Około godziny 4:20 zerwał się wielki wiatr i słychać było co jakiś czas grzmoty.
 
Nagłe ochłodzenie

I tak jak grzmoty wskazywały na to, że wiozą wodę, tak i zaczęli tą wodę wylewać!
Niecałe 30 minut później lało!

Ja się uparłem, że jeszcze dokończę układać te cegły, na szczęście już została mi sama końcówka. Udało się skończyć zadanie i wrócić do domu na rowerze. Wtedy właśnie skończyło padać...

Koniec deszczu akurat jak wjechałem do domu...

Przynajmniej miałem przyjemny orzeźwiający deszcz, który połączony z prysznicem dał mi energię na nadrobienie zaległości blogowych z ponad całego tygodnia :)
Wieczorem aby było ciekawiej pogoda postanowiła jeszcze porobić zdjęcia, czyli błyski i strzały

Kolejne kilka godzin i kolejna zmiana pogody...


Nadrabiając zaległości tak doczekałem do przyjścia Malinki.

Brak komentarzy: