wtorek, 12 stycznia 2010

Fundament pod kamienie

Rano budzik zadzwonił o 9:00, wtedy też włączyłem telefon i przyszedł SMS, że mam być w pracy o 8:30 aby uniknąć wielkiego upału. SMS został wysłany o 7:30! Ale miło... Nie przejmując się tym zjadłem śniadanie i normalnie wyszedłem na 10:30 tak jak bylem umówiony od ostatniego spotkania.
Dziś Alex się zbuntował i nie przyszedł. Nie odbiera również telefonu od Garfielda. W sumie mu się nie dziwię. Co prawda Garfield wcale nie był zdziwiony i skomentował to w sposób: "no cóż pracował tu od 2 miesięcy, trudno... ". Teraz już wiadomo dlaczego ogłoszenie wisi na stałe. Zresztą jak rozmawiałem z właścicielką mieszkania, które wynajmujemy to jej były chłopak też tam pracował i zaszła między nimi jakaś bardzo nieprzyjemna sytuacja (szczegółów nie znam).
Dzisiaj moim pierwszym zadaniem było przeciąć te duże kamienie, które wtedy powyjmowałem spod drzewa bananowego. Miałem do tego użyć specjalnego sprzętu. W czym nie byłoby problemu, jednakże sprzęt ochronny miał sprzed 25 lat jak nie starszy. Maska przeciwgazowa zasłaniająca same usta i nos, a na to dał mi chyba jeszcze starsze okularki do nurkowania, w których podczas zakładania urwał się sznurek... Po przecięciu kawałka kamienia zaczął się śmiać. Ja się pytam o co chodzi, a on, że wyglądam jak aborygen, ponieważ jestem cały pomarańczowy! Chwilę później po przecięciu następnego kawałka wkurzył się na mnie, że tnę pod złym kątem (cały czas widział i nie mógł mi powiedzieć tego wcześniej?) i powiedział:
 - jeśli teraz będziesz ciąć to możesz zepsuć piłę! Ona kosztuje $1000! Jak coś się stanie będziesz musiał mi je oddać!
Dalej mam ciąć tuż obok tego co przed chwilą. Ja w tym momencie powiedziałem, że nie mam zamiaru ciąć, ponieważ to jest niebezpieczne dla mnie, z powodu wykruszenia się tych odłamków i polecenia prosto na moją twarz!
- Gdybyś się mnie wcześniej słuchał to by nie było problemu! Nie gadaj tylko tnij!
- Tego kawałka w tym miejscu nie będę ciąć ponieważ nie chcę zostać ranny.
- Nie zostaniesz ranny, rób co ci mówię!
- Uważam, że jest to dla mnie zbyt niebezpieczne i nie będę tego ciąć!
Po tym dialogu powiedział tylko, że mam dalej robić fundament i że jak wróci w ciągu godziny to ma być cały zrobiony. Odpowiedziałem mu, że spróbuje zrobić co w mojej mocy.


Wyszedł i była chwila spokoju. Przez ten czas udało mi się wykonać to co mi kazał oraz zrobiłem kilka zdjęć jego ogrodu, oto one!


Sporny kawałek kamienia


Alejka do furtki (wysprzątana)


To co widać na lewo od zdjęcia powyżej



Detal kwiatków (uschłych)


Widok jak się wchodzi przez furtkę


Drzwi wejściowe i rower przysłonięty folią


Dalsza część alejki co na zdjęciu powyżej prowadzi do tylniego ogrodu


Zdjęcie na tą samą alejkę co powyżej, tylko od tylnego ogrodu. Po prawej BBQ


Pięknie poukładane cenne kwiatki


Kawałek dalej alejka ze składowaniem drewna i szyb. Prowadzi do zejścia gdzie jest betonowa ławka


1/3 zdjęć co się dzieje pod tarasem

2/3 zdjęć co się dzieje pod tarasem

3/3 zdjęć co się dzieje pod tarasem


Poszczególne elementy betonowej ławki


Kolejne miejsce składowania czego popadnie


Stare radia (te w lepszym stanie) przechowywane jedynie pod niebieską płachtą


Jak wyżej tylko w trochę gorszym stanie


Betonowa część, którą razem z Aleksem przenosiliśmy za pomocą "pstryczka"


Zdjęcie z serii 'jestem suchy'


Murek odgradzający tylną część ogrodu od miejsca, gdzie jest betonowa ławka


Taczka pod drzewami palmowymi


Wejście na taras z wylegującym się czarnym kotem


Uporządkowany sprzęt ogrodniczy na tarasie


Jak wyżej


Dla koneserów, zdjęcie zrobione przez otwarte okno wnętrza domu. Tak wygląda każde pomieszczenie!


A to moje dzieło, czyli powstający fundament


Jak wyżej

Tak wygląda cały ogród! Co sądzisz o tym mój drogi Czytelniku?
Później jak Garfield wrócił na tym fundamencie układałem kamienie, aby był z tego taki murek skalny i w sumie tak mi zleciał do końca dzień. Garfield mi już tylko mówił, że bardzo ładnie, że mu się podoba, że jest zachwycony dzisiejszą pracą, że rano był wkurzony na Alexa, ale jak widzi, że ja dobrze pracuję, to aż mu się miło patrzy... Ogólnie szok, co za zmiana, a jeszcze później tuż przed jego wyjściem powiedział, że jestem bardzo mądry i szybko się uczę i dał mi ręcznik abym mógł się wytrzeć jak będę spłukiwać się z tego pyłu po kamieniu... Po czym wyszedł a ja już na spokojnie dokończyłem ustawiać kamienie i wyczyściłem BBQ.
Jak przyjechałem do domu to mnie tak plecy zaczęły boleć, że ledwo się ruszałem :(

Brak komentarzy: