sobota, 9 stycznia 2010

Prawie 20-letnia betonowa ławka psycho(terapeuty)

Pomimo wczorajszego późnego pójścia spać, ja musiałem się zerwać wcześnie, ponieważ dziś rozpocząłem pracę o 7:30! I udało mi się zdążyć, pomimo tego, że po raz kolejny w przednim kole brakowało powietrza. Niedługo dętka będzie wyglądała jak dobry ser szwajcarski... W sumie to się nie dziwię, ponieważ opona jest już w takim stanie, że praktycznie jej nie ma, przynajmniej w niektórych miejscach...
Dzień rozpoczął się od przenoszenia betonowej ławki. Na zdjęciu już rozłożona, to te elementy z płaskorzeźbami. Główny element na którym się siedzi został na swoim miejscu, ponieważ nie dało się go przesunąć. Co do reszty to inna historia.

Oczywiście trzeba było być bardzo delikatnym przy tym przenoszeniu. Podczas wyjmowania dwóch elementów: oparć bocznych (na zdjęciu po prawej stronie), Alexowi lekko się nadkruszył kawałek. Garfield tak się wściekł, jakby to było zrobione specjalnie i na złość. Ciężko aby przy wadze jednego elementu około 120 kg być delikatnym, a jeszcze wydaje mi się, że akurat w tamtym miejscu ta część była doklejana... To akurat było lżejszą i prostszą rzeczą do przeniesienia. Zostało nam jeszcze tylne oparcie (około 180 kg). W tym momencie Garfild kazał użyć liny, co było dobrym pomysłem, tylko dlaczego te liny kazał nam przywiązać do szyi? Jak się go zapytałem po co to, to usłyszałem prostą odpowiedź: tak trzeba, jak będziecie robić co wam każę to nikomu się nic nie stanie! Na szczęście udało się to przenieść bez żadnych ofiar w ludziach i bez uszczerbku na betonie, jednakże od tego momentu zrozumiałem, że coś tu jednak jest naprawdę nie tak...
Następnym moim zadaniem było wykopanie rowu na fundament dla jego ogródka, ścieżki skalnej... Udało się doczekać lunchu na którym się dowiedziałem co nieco o historii tego gościa. Mianowicie trochę jeździł po świecie, pracował jako grafik a przez ostatnie 15 lat przed odejściem na emeryturę był w Sydney psychoterapeutą. I w tym miejscu muszę się zgodzić ze twierdzeniem, że duża część osób z takim wykształceniem szuka pomocy dla siebie...
Po lunchu Garfield powiedział, że słabo wyglądam i że mam pójść do domu. Ale przed tym mam schować wszystkie narzędzia i wymyć grill. Tak naprawdę dziś już nie miałem ochoty więcej pracować, a przynajmniej zjadłem sobie darmowy lunch :)
Niestety zanim zrobiłem to co trzeba trochę czasu upłynęło, a jeszcze musiałem naprawić sobie rower, abym mógł chociaż zjechać z górki. Na szczęście się udało i w domu po prysznicu położyłem się, a wieczorem nadrobiłem trochę zaległości w blogu...

Brak komentarzy: