czwartek, 5 listopada 2009

Coraz większy pesymizm


Czwartek, jak to czwartek, zaczyna się intensywniej, z powodu wcześniejszych zajęć. Chciałem napisać, "wcześniej", jednakże zawsze staram się już wstawać o tej samej porze, co różnie mi wychodzi i czasami powstają poślizgi dochodzące do 45 minut :)
Po zajęciach postanowiłem zmienić taktykę szukania pracy. Pojechałem do domu zrobiłem sobie coś do jedzenia i z pełnym żołądkiem i dużą dawką energii wyruszyłem na dalsze poszukiwania w nowe dzielnice. Wybrałem sobie jeszcze gorzej niż wczoraj, a mianowicie idąc około 6 kilometrów natrafiłem może na 3 otwarte rzeczy, w tym jeden lokal w którym udało się zostawić resume, tylko co z tego? Chcąc przyśpieszyć poszukiwania i zwiedzanie nowych okolic w strugach deszczu wsiadłem do pierwszego lepszego autobusu, który nadjechał.
Pan kierowca jechał do centrum, gdzie się przesiadłem i pojechałem po Malinkę. Tam już tradycyjnie pomogłem pownosić wszystkie stoły, krzesła i ogrzewacze do środka. Do domu odwiózł nas przemiły kucharz, a raczej piekarz pizzy.
W domu myślałem, że sprawdzę aktualne oferty z pracą, jednakże mój zasilacz do laptopa się na mnie porządnie obraził i nie myślał nawet by się włączyć chociaż na chwilę. Dziś w jednym serwisie powiedzieli, że nie da się z tym nic zrobić i zaproponowali mi kupić taki zasilacz pasujący do wszystkich laptopów za "jedyne" 85$. To ja już podziękuję...

I tak kolejny dzień się kończy dla mnie bez pracy i tak aby jeszcze bardziej mnie zdołować bez laptopa...

Brak komentarzy: