poniedziałek, 2 listopada 2009

Rower i jego świat. Szukania pracy ciąg dalszy...

Na dzień dzisiejszy zaplanowałem sobie sporo, głównie sprawy związane z poszukiwaniem pracy, ale i też bardziej przyjemne jak sprawdzenie, czy mój rower jeszcze stoi tam gdzie go wczoraj zauważyłem!!! To co miałem zrobić odwróciło swoją kolejność ale bardzo dobrze się stało.
Rano miałem pojechać spróbować się spotkać z kobietą, która potrzebuje osoby na stanowisko sprzedawcy w sklepie związanym z telekomunikacją, jednakże za wcześnie wyszedłem z domu i wcześniej pojechałem po rower. I wiecie co? Udało się mam rower!!! Co z tego, że łańcuch ma trochę zardzewiały, tak jak przód nad widełkami trzymającymi koło. Co z tego, że koła są kompletnymi flakami? Tak aby przybliżyć wygląd tego oto roweru umieszczam kilka zdjęć:





Tak oto mój rower w całej swojej okazałości! Na dwóch flakach ciężko było się poruszać, więc kierując się s w stronę miejsca w którym miałem jeszcze do zostawienia resume szukałem stacji benzynowej z kompresorem. Tak urządzenie, które wykonuje taką samą pracę, a funkcjonuje zupełnie inaczej. Jak obsłużyć kompresor mając cztery przyciski na głównym pulpicie z kawałkiem rurki gdzie nie dało się nic nacisnąć, aby rozpoczął proces uzdatniania mojego roweru do jazdy. Postanowiłem być niemęski, ale za to nie tracić więcej czasu i zapytałem o pomoc pracownika stacji. Niestety po spędzeniu 10 minut też nie potrafił uruchomić i powiedział, żebym pojechał na stację konkurencji 800 metrów dalej.
Niestety kompresor wyglądał identycznie z tą różnicą, ze miał urwany zaczep przy końcu rurki, gdzie leci, a przynajmniej powinno lecieć powietrze. Instrukcji obsługi nie było, ale za to podjechał jakiś pan z pół flakiem czerwonym audi, pozaciskał przyciski i zaczęło syczeć, napompował co trzeba i odjechał. Chwila na zastanowienie i mi też się udało. Było nastawione na 35 czegoś, ale na pewno nie atmosfer. Opony szybko stwardniały od ciśnienia, a ja zadowolony mogłem w pełni korzystać z uroków posiadania roweru. Podwójne amortyzatory uprzyjemniają mi jazdę, więc na początku przejechałem się pod lokal gdzie miałem przyjść w ciągu dnia aby zobaczyć się z menagerem. Niestety był jeszcze zamknięty, w końcu godzina 9:45 rano nie zobowiązuje do otwierania baru, gdzie ludzie zazwyczaj przychodzą wieczorami...
Postanowiłem znaleźć jakieś miejsce oddalone od ruchliwej ulicy aby spokojnie zadzwonic w sprawie sprzedawcy telekomunikacyjnego. Okazało się, że zbierają na razie CV, a później będą się kontaktować ze szczęśliwacami...
Później pojechałem na drugi koniec tej części miasta (w końcu teraz taka przejażdżka zajmuje mi 20 minut a nie jak wcześniej na piechotę 2 godziny) gdzie z internetu wiedziałem że kogoś potrzebują. Niestety po intensywnych poszukiwaniach miejsca nie znalazłem :(
Wróciłem do baru gdzie już byłem i... mam zadzwonić w środę między 10 a 11...
Dobrze by było zostawić rower już w okolicy nowego mieszkania, aby później nie było problemu przy przeprowadzce. Dojechałem do przystani skąd odpływają statki do centrum. Niestety uciekł mi, za to miałem chwilę, aby zrobić zdjęcia, które wyżej umieściłem, więc może dlatego łańcuch nie jest już taki zardzewiały jaki był, w momencie kiedy rower odbierałem.
W centrum poszedłem do restauracji, gdzie spotkałem poprzednio polaków, tuż miejsca gdzie "parkują" takie statki:
 
To jest akurat jeden z mniejszych... taki ogromny ma przypłynąć około 6 stycznia. Pechowo nie udało się spotkać z menażerem, ale za to ponownie zostawiłem swoje resume.
Niestety zaczął mnie gonić czas, bo zrobiła się godzina przed 12, a ja muszę się jeszcze dostać do szkoły. Komunikacja miejska nie zawiodła i zawiozła mnie w miarę sprawnie w okolice. Jeszcze przydało by się znaleźć chwilę aby zjeść lunch z domu, który robiliśmy z Malinką o godzinie, która wskazywała, ze należy już zmierzać w stronę miejsca odpoczynku. Sobą bym nie był gdybym czegoś nie zapomniał... Uff na szczęście to nie była ta sałatka ryżowa, tylko łyżeczka. Muszę przyznać, że taka sałatka inaczej smakuje jak się je normalnymi sztućcami, a jakimś drewnianym patyczkiem - mieszadełkiem, przypominający patyczek do lodów. Szczególnie, że jeszcze kończyłem jeść pisząc już egzamin :)
Zajęcia ze względu na test skończyły się wcześniej, więc miałem więcej czasu na poszukiwania w dwóch nowych dla mnie dzielnicach: Wooloomooloo oraz Darlinghurst. Na moje nieszczęście w pierwszym miejscu do którego trafiłem zostałem wyśmiany jak tylko zadałem pytanie o możliwość pracy. Jak to ja chcialem się dowiedzieć dlaczego, może jakiś wyraz przekręciłem, albo mam coś narysowane na twarzy, różne pomysły zdążyły mi przyjść przez tą krótką chwilę w której zapytałem się z powodu radości najprawdopodobniej menadżerki. Otóż okazało się, że tego dnia (a była dopiero może 16:00) byłem przynajmniej 20 osobą, która się zapytała o prace!!! 
Komunikat dla mnie jasny konkurencja ogromna szanse małe, ale chciałem się przejść po tych dzielnicach. Dotarłem po drodze do miejsca które ma się otworzyć 7 listopada. Jak już tego dnia zdążylem przywyknąć, albo nie ma menadżera, albo już było 20 innych kandytatów, albo... no właśnie mam przyjść jutro w godzinach 11-15.
Tak krążąc i roznosząc swoje resume (ver. 3.4) dotarłem nawet do jakiegoś baru gejowskiego, gdzie też zapytałem się o pracę... że to był bar gejowski zoriętowałem się w momencie zadawania pytania. Koleś szybko mnie przeskanował i dał odpowiedz (uff!) negatywną :) kilka miejsc było jeszcze o tej porze  zamkniętych. Można było zobaczyć natomiast za szybą, ze leżą koperty. Postanowiłem wsunąć tam swoje resume, na pewno nic nie zaszkodzi, a może pomoże...
W sumie dzielnice nie były na takie duże jak wyglądały, ale dały się odczuć w nogach. Regenerujący sok 3 litrowy za 2,79$ przywrócił siły. Jakiś autobus podjechał i wywiózł mnie pod przystań, gdzie za 3 minuty odpływał prom na Mosman, czyli tam gdzie jest mój rower!!!
W drodze z jeszcze nie naszego ale nowego przyszłego mieszkania do obecnego odwiedziłem Malinkę w pracy i po około godzinie znalazłem się w domu, gdzie cowieczorny zestaw obowiązków wykonałem.

3 komentarze:

Unknown pisze...

No i kto najlepiej pozna Australie i Sydney, jak nie Ty, latajac po tych wszystkich ulicach i dzielnicach!:)

Anonimowy pisze...

W efekcie szukania pracy bedziesz mogł napisac przewodnik po australijskich knajpach :)
EWElina B

Anonimowy pisze...

faktycznie rower w fatalnym stanie ale dobry taki niz wcale :)
pzdr, eb