środa, 4 listopada 2009

Pierwsza kolizja...

Pada deszcz, czyli raczej z roweru dziś nie skorzystam. Na początku zaplanowałem podskoczyć do sklepu aby naprawić zasilacz do laptopa, ale okazało się, że był jeszcze zamknięty. A czego miałbym się spodziewać przed godziną 10 :(
Autobus spóźnił się ponad 20 minut, ale na szczęście nie śpieszyło mi się tak jak zazwyczaj. Postanowiłem, że przed zajęciami pojadę do tego miejsca, które ma się otworzyć za kilka dni, a nie udało mi się zostawić resume ze względu na brak menadżera. Na miejscu okazało się, że niestety menadżera znowu nie ma i nie wiadomo, kiedy wróci. Miejsce wygląda świetnie, jednakże strasznie dużo papierów, listów i wszelkiego rodzaju kartek leżało na ziemi... Na barowym stole było już trochę lepiej. Znalazłem dwa resume innych osób. Nie zastanawiając się dołożyłem swoje.
Mając jeszcze trochę czasu w zapasie podjechałem autobusem do szkoły skorzystać z internetu i przy okazji sprawdzić świeże oferty pracy w internecie. Po drodze ekipa od kwiatków stawiała na chodniku takie oto piękne donice (wysokość około 2,5m) z jeszcze nie dojrzałymi truskawkami:



Jak skończą mi się wszystkie oszczędności na życie to już wiem gdzie i czym będę się żywił :)
Ale w sumie to jest mniej ważne od tego, że na światłach w tył autobusu, w którym jechałem wjechała taksówka! Silnik zaczął wydawać strasznie dziwne dźwięki i wszyscy musieli opuścić pojazd... To wszystko przez ten deszcz, który mży od początku dzisiejszego dnia... Pierwsza i miejmy nadzieję, że ostatnia kolizja zaliczona. Spacer do szkoły też mi dobrze zrobi.
Na zajęciach zostaliśmy poinformowani o rezultacie poniedziałkowego testu! Dostałem 76/100 ptk. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o ocenę z nauki języka obcego to jeden z nielicznych egzaminów, który poszedł mi tak dobrze! Niestety nie zakwalifikowałem się do przeniesienia na wyższy poziom (zabrakło 4 punktów). Najgorzej poszła mi część z gramatyki, a najlepiej rozumienie słuchanego dialogu/tekstu/informacji.
Po szkole "zwiedziłem" nową dzielnicę, gdzie na moje nieszczęście, nie było nic, gdzie mogliby mnie zatrudnić :( W planie miałem jeszcze podjechać na Mosman, do jednego miejsca, gdzie jeszcze nie zostawiłem po sobie śladu, ponieważ nie miałem RCG. Po odczekaniu swojego udało mi się porozmawiać z managerem, który oprócz mojego resume wziął kopie RSA i RCG. Na koniec rozmowy powiedział, że to co już mam w głowie od 2 tygodni, czyli że oddzwonią jeśli będą kogoś szukać...
Pierwszy lepszy autobus zawiózł mnie w okolice gdzie Malinka pracuje. Chciałem zrobić niespodziankę, ale doszedłem do wniosku, że nie ma co jej stresować.
W domu zasilacz zaczął działać, niestety tylko przez jakiś czas i ponownie się obraził i piszczał. Zaczyna mnie to coraz bardziej niepokoić co się z nim dzieje :(

Brak komentarzy: