niedziela, 22 listopada 2009

Ćwiczenia w wielkim upale

Jak na niedzielę przystało był to dzień zaśmiecania ludziom skrzynek pocztowych. Czyli z samego rana rower do przystanku autobusowego do centrum. Pierwszy prom odpływa dopiero o 9:45. Ta niedziela była wyjątkowa z powodu temperatury! Było strasznie duszno i powietrze jakieś takie ciężkie. Podobno było 40 stopni! A ja zasuwałem uliczka po uliczce w nowej okolicy i pozbywałem się ulotek ze średnią prędkością jedna na 33,3 sekundy. Podczas tego chodzenia obliczyłem, że za każdą ulotkę dostaję trochę ponad 2 centy! Wow ale zaskakujące. Tu nawet nie ma takiego nominału, najmniejszy to 5 centów! Do tego jak trzeba nosić te wszystkie kilogramy na plecach/ramieniu i w ręku (wydaje mi się, że 100 takich ulotek waży około 1,5 do 2 kilogramów) jeszcze dodając do tego te wszystkie stromizny i dzisiejszą temperaturę po kilku godzinach nie wiedziałem co się ze mną dzieje.

W Polsce coś takiego by nie przeszło! Na skrzynce pocztowej koperta z napisem: "Znaleziono kluczyki do samochodu" a w kopercie kluczyki!!!

Jak dla mnie niestety to jeszcze nie był koniec, ponieważ spragniony czegokolwiek do picia i po prostu dłuższej chwili w pozycji siedzącej i nie przemieszczającej za pomocą siły własnej zdzwoniłem się z Malinką, że idziemy na Hymarket zrobić zakupy owocowo-warzywne! Jednak wcześniej trzeba było uzupełnić braki wody w organizmie. W sklepie zrobiliśmy dosyć ciekawe zakupy, a mianowicie tylko sama 1,5l butelka z wodą. Na nią mieliśmy przygotowaną walizkę na kółkach ;) Pani przy kasie w momencie płacenia poprosiła, aby otworzyć tą walizkę, i w momencie kiedy otwierałem zadzwonił mi telefon. Był to ten koleś od ulotek i pytał się o mapę, gdzie zaznaczam teren, który "zrobiłem". Już nie miał kiedy zadzwonić. Zaspokoiwszy pierwszą potrzebę odrobienia utraty wody w organizmie udaliśmy się na chiński targ.
Przeszliśmy się kawałek, porównaliśmy ceny na różnych stoiskach. Był straszny tłum, co chwilę jakiś sprzedawca wykrzykiwał coś, ale i tak nikt ich nie słuchał (chyba po prostu nie rozumiał co mówią).  Z poziomem wycieńczenia organizmu po 6-7 godzinnym spacerze z dodatkowymi obciążnikami i wielkimi górkami, wykończony psychicznie po wczorajszym dniu oraz zagłuszany przez ogólnie panujący chaos na targu, miałem dosyć! Szybko kupiliśmy co trzeba i co nam się podobało, kilka razy nie daliśmy się oszukać bo ceny które były podane nie do końca pasowały do cen po których liczyli. I nareszcie powrót do domu! Jednak ku naszemu nieprzyjemnemu zaskoczeniu nie przyjeżdżał autobus! No tak, komunikacja miejska w niedzielę. Dodatkowy półgodzinny spacer w taki gorący dzień nie zaszkodzi, ponieważ już chyba nic nie może zaszkodzić. Przeszliśmy dwa przystanki i autobus przyjechał wow!!! Prom za 15 minut więc jak na niedzielę to całkiem dobrze :-)
W domu z powodu braku sił padłem jak mucha...

Brak komentarzy: